sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 6

*Nadal z perspektywy Danielle*
Minął już tydzień odkąd Harry i Melody trafili do szpitala.Loczek został już wypisany ale Mel nadal leży w szpitalu na obserwacji na szczęście już nie na OIOM-ie.
Powinnam być wściekła na Harrego ale on wytłumaczył całą sytuację.
Okazało się że ta głupia tapeciara Nicki zaciągnęła go za budynek bo 'chciała mu coś powiedzieć' i wtedy zaczęła go całować a gdy próbował się odsunąć ona go przytulała strasznie mocno i przyciskała usta tak że nie dawał rady się uwolnić.
Harreh opowiadał tą historię tak przekonywująco<nawet się poryczał> że wszyscy bez wyjątku mu uwierzyli..Teraz trzeba przekonać do tego Mel...Mam nadzieję że uwierzy.

 *Kolejny tydzień później z perspektywy Melly*

Wypisali mnie już ze szpitala...Na szczęście bo już nie mogłam wytrzymać tej głupiej atmosfery jak z więzienia.Ale na szczęście już jestem w domku...No ale nie u mnie, u chłopców oczywiście :)
Pogodziłam się z Harrym.Wytłumaczyli mi jak to było naprawdę.Na początku nie chciałam wierzyć ale potem stwierdziłam że każdy zasługuję na drugą szansę.Nawet Harry.
Teraz pieczemy pycha ciacho :p Wprowadziły się do domu obok mojego dwie dziewczyny i jakiś chłopak.Chcielibyśmy ujść za dobrych sąsiadów więc Danny postanowiła zaprezentować swoje zdolności kucharskie :) Problem w tym że z tymi zdolnościami ciężko więc pałeczkę przejął Hazza i stworzył przepyszny tort malinkowo-borówkowy...Mniam :P
Z ładnie zapakowanym tortem całą ósemką poszliśmy do sąsiadów.Otworzyła nam ładna dziewczyna.Była ubrana w białą koszulkę i poplamione farbą dżinsy.
-Cześć mam na imię Adela ;) -Przedstawiła się
-Cześć Adela-Odpowiedziałam i zaczęłam przedstawiać wszystkich dookoła.Gdy przedstawiałam jej chłopców z 1D nawet nie mrugnęła okiem.Gdy spytałam się czy ich zna to stwierdziła że NIE!
Psycholkaa....Ale wydaje się miła :)
Gdy Louis dał jej tort była bardzo mile zaskoczona i zaprosiła nas do środka.
Gdy wprowadziła nas do domu zaraz zza rogu wyskoczyła jakaś blond włosa dziewczyna i rudo włosy facet.Laska miała na imię Maya a przystojny facet Steve.
Adela poszła zaparzyć kawkę i nałożyć tortu a Maya z boskim Stevem zaprowadziła nas do salonu i powiedziała że mamy się rozgościć.Chętnie usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy z nimi gadulić.
Po chwili przyszła Adela dała nam tort i kawę i przyłączyła się do naszej rozmowy.Okazało się że Adela jest pół Polką,Steve pochodzi z Irlandii <Tak jak Niall :D Miał z tego straszną radochę :p>
a Maya jest Angielką.Cała trójka poznała się na jakiejś imprezie.
Po prawie godzinie przesiedzianej u nowych przyjaciół oni zaproponowali nam wspólny wyjazd nad jezioro.Bez wahania zgodziliśmy się bo zdecydowanie potrzebowaliśmy rozrywki.
Termin był wyznaczony - 14 lipca wyjazd.Dzisiaj jest 7 lipca więc został nam tydzień na pogłębienie przyjaźni :)
Podczas wakacji miały wypaść moje urodziny <23 lipca>.Jestem strasznie ciekawa czy coś wymyślą :p Jeśli tak to już się boję bo nasi nowi przyjaciele zdają się być równie rąbnięci na umyśle jak my xD

Do domu wyszliśmy dopiero po 23 i odrazu padliśmy do łóżka.Nie wiem czemu byliśmy tacy zmęczeni.Poprostu tak jakoś wyszło :p






Kurde ludzie...Sorki za to że ten rozdział jest taki nudny ale akurat w tym nie miało co się dziać :p
Obiecuję za to że w 7 rozdziale będzie ciekawiej :))
Jak widzicie pojawiły się nowe postacie.Też dzięki nim opowiadanie będzie ciekawsze xD
Pozatym MASSIVE THANK U za wzrost wejść<Tak tak dzięki ci mój menadżerze;*> ale i tak nie dorastam do pięt Anitce <3 A tak wgl to PRZESTAŃ MNIE ZACZEPIAĆ NA FACEBOOKU BLONDYNO!!!! <3

piątek, 29 czerwca 2012

Rozdział 5

Jasne....JASNE!!!!!!
Pokłóciłam się z Harrym......
Bo on poznał ta twitterze taką dziewczynę i ona poprosiła go o spotkanie z nim bo rzekomo jest jego 'fanką'.Gdy powiedział że się z nią spotka no to spoko pozwoliłam mu,no bo czemu nie?
Umówili się do Milkshake city.Hazza wyszedł z domku chłopców chyba tak około 14..no nie pamiętam :p
Ale w każdym bądź razie...Hazza poszedł do tego Milkshake city a ta 4-osobowa banda debili + Dan,El i ja zastanawialiśmy się jak wygląda ta laska.No i w pewnym momencie Loui wpadł na jakże błyskotliwy pomysł i stwierdził,że przecież Melly może iść z Dan  i El do MC i poszpiegować no bo przecież CZEMU NIE???
No to poszłyśmy :) Ciekawość forever xd
I jak weszłyśmy do kafejki to zobaczyłyśmy że Harreh i laseczka gdzieś zniknęli..No to zawiedzione kupiłyśmy sobie 1D-shake'a i ruszyłyśmy do domu.Jak wychodziłyśmy z MC to Danny usłyszała jakieś dziwne dźwięki za budynkiem i postanowiła sprawdzić co to. Ona poszła a ja i El zniecierpliwione czekałyśmy.Nie trwało to nawet minutki bo blada Dan szybko wypadła zza budynku i zaczęła nas ciągnąć w stronę domu.
-Ah wiecie wydawało mi się ....Omnomnom jaki dobry ten shake,wypiłabym sobie jeszcze jednego ale musimy iść już do domu chłopcy czekają-Trajkotała jak szalona bez ładu i składu.
Wydawało mi się to baaardzo podejrzane...Wyrwałam się Danny i pobiegłam do źródła tych dziwnych odgłosów.
To co tam zobaczyłam zwaliło mnie z nóg.Za budynkiem Milkshake City stał mój Harry i obściskiwał się z tą wytapetowaną 16-latką Nicki!!!!!!
Mój chłopak obściskiwał się z tą głupią lalą!
Ostatnie co wtedy zobaczyłam to szyderczy uśmiech tej wrednej debilki.

*Z perspeltywy Danny*
-Boże Eleanor ,ona zemdlała!!!!!
Patrzałam przerażona na zmianę na twarz El i na bladą jak kreda twarz nieprzytomnej Melody.
Nie byłam w stanie nic zrobić,byłam ogarnięta szokiem.Na szczęście Eleaonor zachowała zimną krew i zaczęła robić Mel masaż serca.Gdy to nie przynosiło skutków rozpoczęła sztuczne oddychanie.To akurat poskutkowało bo klatka piersiowa Melly posłusznie zaczęła się unosić.
Po chwili uniosły się też jej powieki.Po jej policzku spłynęła łza.Uśmiechnęła się słabo i spowrotem zemdlała.Tym razem to ja zainterweniowałam.Chwyciłam za telefon i zadzwoniłam szybko po pogotowie. Karetka przyjechała po 2 minutach bo szpital mieścił się bardzo blisko.
Sanitariusze wnieśli nieprzytomną Mel do karetki.Pozwolili mi i Elly wejść razem z nią.
Gdy dojechaliśmy do szpitala lekarze odrazu wnieśli Mel na OIOM  <Odział Intensywnej Opieki Medycznej> i rozpoczęli reanimację.
Siedziałyśmy w poczekalni  może godzinę kiedy zza drzwi wyszedł do nas lekarz.Był bardzo zmartwiony,a ja czułam jak zamiera mi serce.Tak jak się domyślałam miał dla nas bardzo złe wieści.
-Pańska przyjaciółka niestety ma bardzo marne szanse na przeżycie.Podczas wypadku została uszkodzona jedna z komór  w sercu.Mimo to są jakieś szanse na uratowanie jej.-Mówił do nas-Poddamy ją skomplikowanej operacji...Miejmy nadzieje na jej pomyślne zakończenie.
Kątem oka widziałam jak Eleanor blednie.Czułam że mi także krew odpływa z twarzy.
W szpitalu siedziałyśmy do późnej nocy.Gdy około 2 w nocy wróciłyśmy do domu chłopcy jeszcze nie spali.Wśród nich siedział także Harry.
Gdy tylko go zobaczyłam podeszłam do niego i przywaliłam mu prostą w tą jego kłamliwą mordę.
-Ty idioto!!! Wiesz co przez Ciebie dzieje się z Melody?!?!?!? Leży w szpitalu jedną nogą w grobie!!!Ma tak marne szanse na przeżycie że nawet lekarze w to nie wierzą!-Darłyśmy się na niego na zmianę z El.
On nie reagował siedział tylko ze spuszczoną głową.Wtedy odezwał się Louis.
-Dziewczyny nie dobijajcie go jeszcze bardziej.-Mówił-On nie zrobił tego specjalnie z własnej woli ta głupia laska go tam zaciągnęła!
Spojrzałam na Harrego ale jego już tam nie było.Wtedy usłyszeliśmy huk dobiegający z kuchni.Gdy tam wbiegliśmy ujrzeliśmy Hazzę na podłodze w kałuży krwi,a obok niego leżał nóż.Krew wylewała się z dwóch ran na nadgarstkach.
-Szybko dzwońcie po pogotowie!!-Krzyczał Liam podczas gdy Zayn i Niall tamowali krwotok opaskami uciskowymi.Louis doskoczył do telefonu i zadzwonił po pogotowie a w tym czasie Liam ocucił Harrego.
Tym razem pogotowie zjawiło się po 7 minutach.Do karetki razem z Harrym wskoczył Louis i Liam a reszta pojechała ze mną i El autem.
No i znowu znalazłyśmy się w szpitalu.Harrego także wwieźli na OIOM.Gdy wyszła do nas tym razem pielęgniarka dowiedzieliśmy się że jak na ironię Harry trafił na salę z Mel!
Kazali nam tam czekać jeszcze kilka godzin na wiadomości i o nim i o niej.
Gdy w końcu o 6 nad ranem wyszła do nas pielęgniarka miała uśmiech na ustach.Wiedzieliśmy że to może oznaczać tylko dobre wieści.
-Kochani....Macie powód do radości.Z Harrym wszystko wporządku a Melody....Z Melody też.Jednak z komorą wszystko w porządku i Mel bardzo szybko dojdzie do zdrowia.
W tym momencie wybuchnęliśmy nieposkromioną radością.





No....Przepraszam Was bardzo że musieliście tak długo czekać ale wiecie...Koniec roku i szaleńcze poprawianie ocen :)
I sorki jeszcze za to że nie dotrzymałam obietnicy i  w tym rozdziale nie pojawiły się żadne nowe postacie ale nie miałam weny Xxx
Mam nadzieję że rozdział sie podoba :)
Dedykuję go mojej najlepszej przyjaciółce Anitce która przez ten cały czas truła mi o ten rozdział i motywowała mnie <3
Dedykuję go też mojemu kochanemu menadżerowi który pomagał mi zareklamować stronkę :)
Jestem mu bardzo wdzięczna ;**

środa, 6 czerwca 2012

Rozdział 4

Aaaaa!!!!!-Usłyszałam
Ugh..Pewnie znowu mam jakiś powalony sen w którym ktoś wrzeszczy...Ale..Te głosy są podobne do głosów Dan i El!
Tylko czemu one tak wrzeszczą?Otworzyłam oczy i przekręciłam się na drugi bok żeby je zobaczyć.
Gdy to zrobiłam ujrzałam że są całe mokre.
-Dan! El! Co się stało?!-Zaczęłam krzyczeć gdy to zobaczyłam.
-Mel...Nie wychodź teraz z łóżka dobrze Ci radzę-powiedziała Dan.
-Ale czemu?-spytałam
-Poprostu nie wychodź..I najlepiej chodź,połóż się miedzy nami-Wtrąciła El.
Z pewnymi wątpliwościami zaczęłam gramolić się na łóżku w celu położenia się między laskami.
Kiedy byłam już blisko celu poczułam,że coś zimnego łapie mnie za łydkę.
Zaczęłam krzyczeć a Dan i El rzuciły sie na mnie. Nie zdążyły jednak mnie chwycić bo TAJEMNICZA ZIMNA RĘKA zciągnęła mnie na ziemię.Gdy wylądowałam na podłodze poczułam na sobie strumienie lodowatej wody,a chwilę później ujrzałam twarz Hazzy pochylającą się nade mną.
Myślałam że chce mnie uratować<ewentualnie pocałować^^>ale niee...On oczywiście trzymał w łapach gigantyczny kubeł wody którego zawartość momentalnie znalazła się na mnie.
W końcu jednak Harry pocałował mnie.
"Bardzo miły początek dnia"pomyślałam.
Po jakimś czasie udało nam się Ich wygonić.Danny i Elka ryzykując poszły do domu chłopców po ciuchy.Ja ubrałam się w krótkie czarne spodenki i fioletową bluzkę na ramkach.
Szybko umyłam ząbki,uczesałam się i zeszłam na dół.Tatę zastałam w kuchni jak siedział zmartwiony nad kompem
-Cześć tatuś...Co taki zmartwiony?-spytałam
-Bo widzisz...Dostałem maila informującego,że muszę wyjechać na dwa miechy na Antarktydę żeby nadzorować pracę nad hotelem z lodu...
Zamurowało mnie...Byłam tu od zaledwie tygodnia a tata już musiał wyjechać???
-Ale musisz wyjeżdżać?? To jest konieczne...?-Dopytywałam się
-Mój szef zagroził mi że jeśli tam nie pojadę to stracę pracę,a jak sama widzisz to stanowisko przynosi duże zyski....To dzięki tej pracy stać mnie było na przeprowadzenie się do TAKIEGO domu.Właśnie szukam Ci jakiejś opiekunki na czas mojego wyjazdu ale żadna nie chce zajmować się 18-latką przez dwa miesiące...A nie mogę Cię przecież zostawić samej!
Dobrze że tata się tak rozgadał bo i tak nie wiedziałabym co powiedzieć.Martwiłam się co będzie ze mną jak tata wyjedzie...Owszem mogłam być sama w domu ale to co najwyżej na tydzień!
Nagle doznałam olśnienia....
-Tato,a może zamieszkam u naszych sąsiadów?To bardzo rozsądni chłopcy!-Zaproponowałam
-Chłopcy..? No sam nie wiem...Nie chcę żebyś zostawała z nie wiadomo iloma chłopakami na dwa miesiące...-Odpowiedział tatuś.
-Jest Ich piątka...Jeden z nich to zresztą mój chłopak...A jeszcze dwójka z nich ma dziewczyny więc mogę też z nimi trochę pomieszkać.-Próbowałam go przekonać
-Po pierwsze-MASZ CHŁOPAKA?!?! No nie powiem że to dla mnie szok...Czemu nic nie mówiłaś?
Dobra nieważne...Po drugie chciałbym Ich najpierw poznać zanim się do nich wprowadzisz..-powiedział
-To znaczy że się zgadzasz???-Zakrzyknęłam uradowana
-Wstępnie tak...Zaproś Ich dziś na obiad,coś tam razem upichcimy...Skocz Ich zaprosić a ja się kopsnę po zakupy.
-Dobra tylko kup duuuużo produktów bo jeden z nich je za trzech!-Rzuciłam z myślą o Niallu wychodząc z domu.
Wszystko załatwiłam w błyskawicznym tempie.Chłopcy zareagowali z wielkim entuzjazmem i na obiad i na to że prawdopodobnie z nimi zamieszkam.
Gdy po 15 minutach wróciłam do domku tata już tam był.Smażył na patelni szpinak,w piekarniku robiło się ciasto francuskie,a w garnku gotował się żurek.Z tego co widziałam w lodówce stało wielkie pudło lodów i bita śmietana.
Jeej...Widzę że tata wziął na serio serio ten obiad.To ja mu się nie będę wpierniczać.Poszłam do pokoju i odpaliłam kompa.
Postanowiłam wejść na twittera.Akurat gdy weszłam pojawił się komunikat że za minutkę mój Hazza będzie robił tweetcama.!
Musiałam to obejrzeć :D
Czekałam przez tą minutę z wielką niecierpliwością.W końcu się doczekałam.Ogólnie mówiąc Hazz nie mówił nic ciekawego tylko coś tam biadolił od rzeczy najpierw o koncercie,potem jak do pokoju wparował Lou zaczęli coś tam chrzanić o fasoli od której strasznie chce im się pierdzieć....No taa..Typowi chłopcy...
Na koniec Hazz dodał że musi kończyć bo idzie z chłopakami na obiad do jego dziewczyny.I tyle miałam z tweetcama :p
Przez okno ujrzałam że idą.Krzyknęłam coś tam tacie,szybko przeczesałam włosy,ubrałam sweterek i psiknęłam się perfumami.Po tych wszystkich speedowych zabiegach zleciałam na dół akurat jak rozbrzmiewał dzwonek.
Gdy Im otworzyłam moim oczom ukazał się piękny widok...Wszyscy ubrani w koszule i w dżinsy a Hazz miał w ręku bukiet róż i szampana.Tata powitał Ich i zaprosił do środka.Harry wręczył mi róże a tatusiowi szampanka.Ucieszył się staruszek nie ma co :)
Prawie przez cały obiad myślałam czy przypadkiem chłopcy nie rozpoznali w taty tego faceta co ich zaatakował na koncercie ale przebiegło bezproblemowo.
Gdy nasz obiadek dobiegł końca posiedzieliśmy jeszcze troche i obgadaliśmy parę spraw.Tatuś ostatecznie zgodził się żebym mieszkała z nimi :)
Byłam baardzo szczęśliwa.Chłopcy chyba też bo zaczęli wznosić wiwaty na cześć mojego tatusia ;p
Tata otworzył szampana i poczęstował nas wszystkich.
Chłopcy siedzieli u nas przez kolejna godzinę.Gdy wkońcu poszli tata powiedział że oni naprawde są spoko i że może im zaufać.Bardzo zadowolona poszłam spać.Tata miał wyjechać za 3 dni.Postanowił ze zostawi mi klucze do domu na wszelki wypadek.
Zasnęłam z myślą że nie mogę doczekać się następnego ranka.







Nooo...W końcu mamy 4 rozdział :)
Mam nadzieję że się wam spodoba bo według mnie strasznie w nim przynudzam xxx
Dedykuję go moim przyjaciółkom Werze i Anitce a zwłaszcza Anitce za to  że mnie wspierały i namawiały do napisania tego rozdziału chociaż cholernie mi się nie chciało :p
Hmm....Zdradzę wam tajemnicę...:)
W następnym rozdziale pojawią się dwie nowe postacie ;)
Kocham Was
xoxox